Formularz kontaktowy

Nazwa

E-mail *

Wiadomość *

wtorek, 3 kwietnia 2018

Czy warto kupować meble przez internet?

Odpowiedź będzie już na początku: Nie warto.
Składa się na to wiele czynników których miałam ostatnio okazję doświadczyć.
Wygodnej kanapy poszukiwałam od dawna, zależało mi aby był to narożnik z wysuwanym automatycznie spaniem. Musiał być duży, wygodny, miękki, najlepiej na sprężynach w kolorze i materiale mało-brudzącym. Poprzedni narożnik miał swoje lata ale spełniał moje wszystkie oczekiwania, jednak wraz z upływem czasu wysłużyła się gąbka na której spałam.Nie była wystarczająco "wysoka" i za każdym razem musiałam kłaść kilka warstw koców żeby wyrównać posłanie. 
Nie było to też do końca wygodne, bo wiadomo człowiek kręci się w nocy przez co koce się ściągały. Nie chciałam dłużej się męczyć więc zaczęłam szukać nowego wypoczynku.Do wyboru miałam kilka. Zależało mi wygodzie, wyglądzie, szybkim składaniu ale też na niskiej cenie i szybkiej dostawie ponieważ średni czas oczekiwania na taki mebel to 6-8 tygodni.Wybór padł na narożnik z firmy IDŹCZAK  model Aspen Mini.





Początkowo z narzeczonym bardzo się ucieszyliśmy się z naszego wspólnego wyboru ale nasze emocje i podekscytowanie opadło niemal do zera kiedy się okazało że trzeba mebel całkowicie rozkręcić ponieważ nie zmieści się on w futrynę drzwi. Kiedy po ponad godzinnym rozkręcaniu wnoszeniu i ponownym skręceniu kanapy wreszcie stanęła na swoje miejsce nadszedł moment na przetestowanie. I to była porażka.
Porażka przez duże P. Kanapa okazała się dużo wyższa niż poprzednia, była tak twarda że nasze plecy i pośladki raczej na niej nie wypoczną. Kolejny dramat to materiał. O ile poprzedni narożnik był wykonany z grubej plecionki która nawet po zaciągnięciu przez pazur kota dała się z powrotem naciągnąć to już ten materiał był nie do odratowania. Nie wiem co to za materiał ale jest cieniutki, niteczki można wyciągać paznokciami a okruchy z chleba trzeba było zaprać bo tak się "powbijały". Kolejny minus to automat ze spaniem. Do gąbki nie mam się co przyczepić bo jest idealnie prosta ale samo wyciągniecie posłania nie jest już takie hop siup.Przynajmniej kilka razy w tygodniu wyskoczy z rolek ten wysuwany element i wcale nie tak prosto go  z powrotem włożyć.
To chyba na tyle. Mogłabym dużo napisać o wadach mebli kupowanych online, chociażby o szafie przesuwnej która do dziś mnie prześladuje.Brak stoperów i materiałowych wyciszeń spowodowało że szafa się rozleciała i trzeba było od nowa nawiercać nowe otwory. Nie wspomnę o lustrze które po roku same z siebie po prostu odpadło, dobrze że nie było dzieci w pobliżu.Plecy szafy zostały wypchnięte po miesiącu ponieważ trzymało je zaledwie 10 malutkich gwoździków na prawie 4m2 powierzchni. Komody  spotkał podobny los, słabej jakości płyta mdf oraz cieńka płyta pilśniowa spowodowały że roczne meble wyglądają dziś jak ze śmietnika. Lodówka to samo-porażka, dywan niby wysokiej jakości okazał się obszytą szmatą. Brak słów.
To wszystko by zaoszczędzić na jeżdżeniu i szukaniu po sklepach, transporcie i w końcu cenie.
Mam nadzieję że kolejny ważny mebel do domu będzie przetestowany osobiście, dotknięty i sprawdzony na żywo.

poniedziałek, 26 marca 2018

Czy tarot to coś złego?

Przy okazji poproszenia mnie o radę w sprawach miłosnych, pokażę i wytłumaczę jak działa tarot.
Tarotem interesuję się około 6 lat.  Dostałam wtedy książkę i karty bo osoba która mi wręczyła owy prezent była przekonana że mam talent?dar? nie wiem sama jak to nazwać ale chodzi o doradzanie ludziom w sprawach beznadziejnych. Pomóc w tym miały mi karty i wiedza jaką zdobędę studiując księgę tarota. Początkowo sceptycznie do tego podchodziłam ale w wolnym czasie, kiedy portale internetowe były już tego dnia ogarnięte sięgałam po książkę.
Książka nie była nudna, napełniała mnie radością, czytając i pochłaniając wiedzę robiłam swoje notatki żeby nie szukać i nie wracać do potrzebnych informacji. Wydawać by się mogło że ucząc się stawiałam sobie sama karty. Tak nie było.Nigdy nie postawiłam sobie tarota bo jestem osobą która chciałaby zmienić bieg wydarzeń czy to złych czy dobrych.I nie dlatego żeby ustrzec się przed chorobą, zawodem miłosnym czy podróżą tylko żeby sprawdzić czy to co wyszło w kartach naprawdę miało sens.Pierwszego tarota stawiałam koleżankom i znajomym chociażby przez komunikatory. Jakie było moje zdziwienie kiedy w układzie kart wychodziły zdrady, podróże, wyprowadzki czy przyszły wygląd męża i owe rzeczy się sprawdzały.Do dziś nie wiem czy przypadek czy siła podświadomości.
Nie jestem zawodowcem, ciągle korzystam z podpowiedzi moich notatek i portali ezoterycznych. Ciągle się uczę ale nie ukrywam że robię to po cichu. Nie afiszuję się tym, kto wie ten wie, często odmawiam kiedy nie czuję siły, kiedy wyczuwam że karty mogą się źle ułożyć i narobić więcej pytań niż odpowiedzi. Odmawiam też wtedy kiedy wiem że karty nie pomogą rozwiązać danego problemu gdyż nie jesteśmy w stanie zmienić przeszłości, a przecież wiadomo że nasze problemy nie biorą się z obecnego stanu. Muszę też tu zaznaczyć że nigdy nie brałam za wróżbę zapłaty. Wbrew temu co piszą w książkach że trzeba,  to ja robię wyłącznie z czystej przyjemności. Jeśli ma to komuś pomóc, uszczęśliwić czy dać drogowskaz to czemu mam tego nie robić. To nie ja daje rady, to układ kart więc każda "zła" wróżba czy porażka  nie jest na mnie "zwalana".
Słynnym mitem i hitem jest to iż karty mogą pokazać nam śmierć, datę kiedy umrzemy. Nie ma nic bardziej mylnego. Nie ma karty o takim znaczeniu mimo iż istnieje o takiej nazwie i może sugerować jedno.Ani karty, ani osoba stawiająca tarota nie ma prawa ani możliwości decydowania o śmierci. Co innego o nowym życiu. :)
Kiedyś spytano mnie czy osobiście wierzę w to co pokazują karty. Moja odpowiedź  była wymijająca i taka też zawsze będzie. Myślę że człowiek sam jest kowalem własnego losu ale jeśli wierzy że jutro może zdarzyć się wypadek bo mu to wyszło w kartach to jest w stanie siedzieć przez cały dzień na kanapie..z nadzieją że  sufit mu się na głowę nie zawali.

wtorek, 20 marca 2018

Makaron z sosem bolońskim i pieczarkami

Banalnie proste danie w 20 minut. Jeśli nie wiem co zrobić na obiad to robię właśnie to.

Składniki:
-Makaron
-Cebula
-3 pieczarki
-Sos Boloński (może być ten ze słoika)
-Mięso mielone lub cieńka kiełbasa

Ugotuj makaron
Pokrój w kawałki cebulę, pieczarki i usmaż razem z mięsem lub kiełbaską. (kiełbaskę pokroić na drobne kawałeczki)
Posyp przyprawą do mięsa mielonego, dodaj trochę ziół prowansalskich, szczyptę soli i pieprzu.
Można opcjonalnie dodać ser żółty w kawałkach tak żeby się rozpuścił.





poniedziałek, 19 marca 2018

Torebka która pasuje do wszystkiego

Nie znam statystyk które pokazałyby ile torebek w ciągu roku kupuje kobieta. Wiem jedno ja kupuje dwie. Zawsze były to duże torby, kuferki w które pomieszczę nie tylko telefon, portfel ale też zakupy które zrobiłam w pobliskim sklepie
Dziś już wiem, że jak mam zrobić zakupy to biorę dzieci i wózek albo wysyłam chłopa niech on dźwiga. Nigdy nie przywiązywałam uwagi do wyglądu torebki a przecież to ona tworzy całość naszej stylizacji. Idzie wiosna a wraz z nią pora na ramoneskę którą dopiero w tym roku postanowiłam sobie zafundować. Dlaczego? Bo Mikołaj na prezent przyniósł mi piękną torebunie która powinna idealnie komponować się ze skórzaną kurtką. To nie będzie moja jedyna torebka firmy MANZANA. Z pewnością zakupię jeszcze jedną i jeszcze jedną bo jestem zachwycona tym jak ona pasuje do wszystkiego. Jest lekka, ma dużo przegródek w środku, długi pasek i rączkę by czasem udawała neseser.




Ciągle coś zmieniam bo muszę

Nie wiem czy to normalne, czy bierze się to z nudów.
Uwielbiam coś zmieniać, nie tylko we własnym wyglądzie ale też w mieszkaniu. Czasami się śmieje że dzieci kładąc się spać i budząc się w nocy mogą natrafić na szafę bo..bo jeszcze wieczorem stała w drugim kącie pokoju.
Mam to szczęście że mój narzeczony posiada zdolności stolarskie i nie tylko.
Możemy zrobić sami dużo rzeczy do domu, zmodernizować stare lub zrobić coś zupełnie innego czego w sklepie normalnie nie kupię albo kosztują fortunę. Np lustro 3D, stolik, dodatkowe oświetlenie led.




Jeszcze 3 lata temu nie wiedzieliśmy że będziemy mieszkać tu gdzie obecnie.
Nasze plany miały być zupełnie inne.
Dziś jesteśmy blisko rodziców, przyjaciół na starych śmieciach.
Te "stare śmieci" wymagały jednak odświeżenia.
Stary dom po babci wymagał remontu a czasu było mało..bardzo mało bo zaledwie 6 miesięcy.
Nie zatrudniliśmy ekipy remontowej bo to by nas finansowo zjadło, a nie ukrywam że z finansami było kiepsko.
Na tyle ile mogłam zrobić w podwójnej ciąży tyle pomogłam. Nie czułam się źle,wręcz przeciwnie. Na samą myśl że mogę bawić się w kolory, wybierać meble, oświetlenie, podłogę i inne duperele do domu zapominałam że mam przed sobą dodatkowe 25 kg. Dziś mogę swobodnie sama wyremontować i zaprojektować pokój. Zawsze kawałek mnie był duszy artysty i budowlańca.  Nie lubię inspirować się internetem wolę własny pomysł chociaż nie zawsze jest on dobry. Dlatego co jakiś czas w porozumieniu z partnerem odnawiamy mieszkanie. Ostatnio była kuchnia i pokój dzieci. O ile kuchnia była przemyślana od początku tak pokój bliźniaków już nie. Zadanie nie było proste.
Było by proste gdyby nie bardzo ważna przeszkoda która do dziś nie daje nam spać.
Wilgoć-bo o niej mowa jest zmorą w naszym mieszkaniu od kiedy stare dziurawe podłogi i okna wymieniliśmy na nowe i szczelne.
Ta ilość wody która codziennie zbiera się na ścianach, oknach i podłodze może zapełnić niejeden garnek i całkowicie psuje nam dzień.
Zaczeliśmy od podstaw czyli sprawna wentylacja.Pomogła, owszem dopóki nie nadeszły mrozy a temperatura w mieszkaniu przekraczała 22 stopnie.
Rozszczelnienie okien, wietrzenie nie zdały egzaminu. Trudno będę codziennie przez okres zimowy latać ze szmatami i ścierać kałuże z podłogi. W sumie już się przyzwyczaiłam ale ile bym dała żeby tego więcej już nie robić. Szkoda też naszej pracy włożonej w remont, skoro farba odpada po tygodniu nie wspomnę o spuchniętych meblach i mokrym dywanie.
Wracając do tematu. Wymyśliłam lekką izolację ściany która jest też elementem dekoracyjnym.Ściany zostały odgrzybione kilkukrotnie i pomalowane.

Tapeta wodoszczelna, kasetony styropianowe to tyle co mogłam małym kosztem wymyślić. Będzie na jakiś czas bo poźniej znowu zmieni mi się koncepcja. Mam nadzieje że kolejna wentylacja i ocieplenie poddasza coś dadzą. Na razie jest dobrze, woda zbiera się tylko przy listwach przypodłogowych więc póki co tragedii nie ma.

Recenzja moich obecnych podkładów

Maluję się od ponad 13 lat i dopiero teraz odkryłam mój idealny odcień podkładu.
Zacznę od tego że mam bardzo jasną karnację i pełno przebarwień po przebytym trądziku.
Długo, naprawdę długo nie mogłam trafić na podkład o idealnym kryciu,kolorze i cenie. Oglądając rożne opinie na YT, testy na żywo zdecydowałam się na zakup następujących podkładów:

         


Zacznę od tego wszystkie ładnie kryją, długo się utrzymują i dobrze nakładają przy pomocy gąbki,  jednak każdy z nich ma swój mały minus.

Maybelline superstay 24H -dobre krycie, super jasny odcień ( 05).Minus: wpada w różowe tony, troszkę oksyduje.
Maybelline affinitone.- ładnie kryje, super konsystencja, bezzapachowy,długo trzyma się na buzi.Minus: najjaśniejszy odcień 09 jest i tak ciemny.
Rimmel Lasting Finish- super jasny lekko żółty, ładnie kryje.Minus: po nałożeniu czuć go, trochę ściąga nam skórę, wymaga sprawnego nakładania ponieważ szybko zastyga nie i da się nałożyć kolejnej warstwy. Ze wszystkich tych trzech podkładów lubię go najbardziej.
Jeżeli miałabym wybrać must have spośród wielu innych moich kosmetyków była by to ta oto trójca.



* uwaga: żaden produkt pokazany i opisany nie jest sponsorowany.To jest moja własna opinia i nikt absolutnie mi za to nie zapłacił.

niedziela, 18 marca 2018

Pierogi z serem

Pierogi z serem

Składniki:
-ok 3 szkl. mąki pszennej + 1 do podsypywania
-pol szkl. wody
-1 jajko
-duża łyżka masła/margaryny.
-troszke soli
-trochę oleju
 Ser:
-na 3/4 kg twarogu
-2 zółtka
-cukier waniliowy
-3/4 szkl cukru.

Twaróg zmieszać z żółtkami i cukrami po czym delikatnie  na wolnych obrotach zmielić mikserem. Ma wyjść z tego jednolita masa ale z wyczuwalnymi grudkami.

Ciasto zagnieść  z podanych składników. Podzielić na pół żeby było wygodniej wałkować drugie pół schować pod miskę żeby nie wyschło. Z rozwałkowanego ciasta wykroić koła jak komu wygodniej. Ja używam kufla od piwa bo ma on idealny obwód do mojej maszynki. Z podanych składników powinno wyjść ok 50 pierogów.

Do gotującej się wody wlewamy trochę oleju i gotujemy pierogi. Ważne żeby po ok 3-4 min je wyjąć i położyć osobno żeby podczas studzenia nie skleiły się ze sobą.